wtorek, 6 sierpnia 2013

Lody, których nie musicie dziecku odmawiać

W Anglii mamy w tym roku wspaniałe lato - dużo słońca, mało deszczu. Oby częściej dopisywała nam taka pogoda. Odkryłam na internecie przepis na wspaniałe, zdrowe lody, do których zrobienia nie potrzeba maszynki do lodów. Chłopaki się zajadają, a ja się cieszę, bo to niezła porcja witamin.   Składniki: dojrzały banan, połowa miękkiego awokado, duża garść malin lub parę dorodnych truskawek, 2 łyżki jogurtu naturalnego lub słodkiej śmietany, trochę mleka. Podaję ilości, ale sama dodaję wszystkiego na oko - jeśli będzie za gęste, dolejcie mleka; jeśli chcecie wyrazistego smaku, dodajcie więcej truskawek bądź malin.   Maliny/truskawki oraz pokrojonego banana wkładam do woreczka i umieszczam na noc w zamrażalniku. Zamrożone owoce oraz resztę składników wkładam do miseczki i miksuję blenderem (masa jest gęsta, więc trzeba się trochę pobawić, ale warto). I mamy pyszne lody, które możemy podać w pucharkach lub wafelku. Smacznego! 

czwartek, 9 maja 2013

Lulu czyta... "Watch me grow - frogs"

Lulu czyta. Tak dosłownie - mój syn potrafi już czytać. Kładziemy się na sofie i Lulu, z prędkością iście imponującą, składa słowa w zdania. Po polsku nauczył go czytać mój P., a teraz szlifujemy czytanie po angielsku. W szkole na zadanie domowe musi Lulu przeczytać 3 książki tygodniowo ( w praktyce przynosi ich więcej), więc czytamy i czytamy. Jak wszystkim wiadomo, mój syn ma fazę na kosmos, rakiety, wahadłowce oraz sport. Ostatnia wersja planów na przyszłość brzmiała następująco : "Wsiądę do rakiety, wyląduję na Marsie, a potem polecę na księżyc i wrócę na ziemię. Wejdę do mojego samochodu i pojadę do domu". A ja na to: "Będziemy na ciebie czekać z tatusiem i Dudusiem." Jak fajnie jest być dzieckiem i tak mocno wierzyć w swoje marzenia... Nic nie jest niemożliwe, gdy ma się cztery lata! A teraz Lulu ma kolejnego bzika - na punkcie żab. A to za sprawą książeczki, którą miał pożyczoną ze szkoły. Kiedy musieliśmy ją oddać, Lulu poważnym tonem oświadczył "Smutno mi, że nie będę miał już tej książeczki". No to mama się wzruszyła faktem, że syn pożąda ksiązki tak, jak inne dzieci pragną wypasionego komputera, nowej zabawki etc. Na mądrą książkę mama nie będzie żałować. Kupiłam Lulu nowiutki egzemplarz i ma już na własność. Teraz musimy raz dziennie studiować życie żab...

                                     

"Święty chleb - chleba łamanie..."

Tak mi się przypomniała piosenka "Starego dobrego małżeństwa". Bo dziś będzie o chlebie. Po miesiącach szczypania się (bo wydatek to spory), kupiłam wreszcie nowy piec. Nasz gazowy bubel poszedł na śmietnik. Już nawet nie bawiliśmy się w sprzedawanie go na ebay'u, chciałam go się po prostu szybko pozbyć z mojej kuchni. Człowiek, który kupuje coś taniego, płaci dwa razy... powinnam się wreszcie tego nauczyć. A więc, hura, mam elektryczny piekarnik z termoobiegiem, a co za tym idzie o wiele więcej kulinarnych możliwości. Mogę znów zaznać przyjemności pieczenia. I najważniejsze - mogłam ponowić próbę pieczenia domowego chlebka. Kiedyś kupiłam maszynkę do pieczenia chleba, ale po paru razach doszło do mnie, że do zrobienia prawdziwego chleba na zakwasie potrzebny jest piekarnik. 

W kuchni stygną dwa bochenki pysznego chlebusia z orzechami i siemieniem lnianym. Dzieci po prostu go uwielbiają. Jak wspaniale jest głodnemu dziecku dać do ręki kromkę pysznego, domowego pieczywa z masełkiem. Żadnych chemikaliów, nadmiaru soli czy konserwantów. Mąka, woda, łyżeczka soli i cukru - tyle potrzeba do kulinarnego szczęścia... Polecam :-)!


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Obcy atakują

Byliśmy wczoraj w parku całą rodzinką. Kopaliśmy piłkę i fajnie się bawiliśmy. Nagle nadleciał niezidentyfikowany obiekt latający i wysiadł z niego ufoludek. Lulu poleciał się z nim przywitać... Takie kontakty mogą się przydać ponieważ, jak już wiecie, Lulu chce w przyszłości zostać kosmonautą.



czwartek, 18 kwietnia 2013

S.O.S. Zatwardzonko

Duduś przez parę ostatnich dni był zatwardzony. Chodził bidul po domu, naprężał się i powtarzał: "kupka, kupka." Wczoraj zmiksowałam mu w blenderze jabłuszko ze skórką wraz z łyżką siemienia lnianego. Zadziałało. Wieczorem była w pieluszcze niespodzianka. A na kolację Duduś dostał kukurydzę z puszki do podjadania. Mam nadzieję, że już nie będzie problemów. Ktoś ma jeszcze jakieś sposoby na zatwardzenie u maluszków?

wtorek, 9 kwietnia 2013

Domowe pesto

Zrobiłam dziś ekspresowy obiad - makaron z domowym pesto, szynką i kolorową papryką. Do pesto użyłam: świeżej bazylii, sera Grana Padano (można zastąpić parmezanem), oliwy z oliwek oraz ziaren słonecznika (w oryginale są orzeszki piniowe, ale słonecznik świetnie je zastępuje). Wystarczy utłuc wszystkie składniki w moździerzu lub zmiksować blenderem. Na patelnię, na której podsmażyłam paprykę i szynkę dorzuciłam ugotowany makaron z pesto i wymieszałam tak, aby makaron oblepił się sosem. Odkładamy porcję dla dzidzi, resztę solimy do smaku i szybki obiad gotowy. Zabrakło zdjęcia efektu końcowego, bo się zapomniałam i go zjadłam :-). Ja od paru dni robię zestaw ćwiczeń, co ma mnie odstresować przed pracą (tydzień temu przejęła nas inna firma; czuję się jakbym zaczynała nową pracę), ale jeśli zauważę jakieś pozytywne zmiany w mojej figurze, to się z wami podzielę szczegółami. Fajnie by było pozbyć się pamiątki po dwóch ciążach w postaci zaokrąglonego brzuszka...