Lulu interesuje sie kosmosem. P. mu to i owo wyjaśnił, nauczył go nazw planet, pokazał dziecku Google Earth, a wczoraj na youtube zamiast bajek oglądaliśmy całą rodzinką filmiki pokazujące start rakiet i wahadłowców kosmicznych. Każdy taki filmik trwa z pół godziny i po pięciu minutach przestaje być ciekawy (pierwsza minuta filmu: rakieta stoi,druga minuta:rakieta stoi, trzecia minuta:.....surprise, surprise-rakieta stoi), więc po dwóch identycznych wyświetleniach (ktoś chyba tylko numerek i naklejkę na rakiecie zmienił) się zbuntowałam i kazałam wyłączyć. Wyjaśniałam kiedyś synowi, że kosmonauci muszą skończyć najpierw specjalną szkołę (a tak mi się przynajmniej wydaje...na filmach Science Fiction widziałam :-P). Wczoraj, po obejrzeniu filmów o rakietach, Lulu oświadczył, że będzie kosmonautą.
-"Ale pojedziecie z tatusiem ze mną do tego kraju, gdzie jest szkoła dla kosmonautów, bo ja się sam boję?"
-"Dobrze synku, mogę cię nawet odprowadzać tak jak cię odprowadzam do przedszkola i mogę ci nawet snack'i przygotowywać."
-"Ale nie, snack'i nie, bo ja już będę duży!"
Jak przyjedziecie kiedyś do USA i zobaczycie przed siedzibą NASA kobiecinę z kobiałką w dłoni, to będę ja...
Jak przyjedziecie kiedyś do USA i zobaczycie przed siedzibą NASA kobiecinę z kobiałką w dłoni, to będę ja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz