poniedziałek, 5 listopada 2012

Chora & upierdliwa

Chora jestem i upierdliwa. A do tego Lulu testuje na maksa moją cierpliwość. Dzisiaj w drodze do szkoły rzucił rowerkiem na ziemię i stwierdził, że on już chce dalej iść, a nie jechać. Rowerek jest masywny i ciężki i za Chiny Ludowe nie da rady go nieść pchając jednocześnie wózek. Nie poskutkowało wcześniej używane straszenie, że jakieś inne dziecko sobie zabierze, bo tatuś już wyjawił Lulu, że Mikołaj szykuje mu na święta nowy rowerek. Także Lulu ma w d...znaczy się, chciałam powiedzieć-"w szerokim poważaniu" swój stary pojazd, bo wie, że za miesiąc dostanie nową brykę. Lulu zalał się rzewnymi łzami, kiedy powiedziałam, że ma brać rower i już. Nawet jakiś facet spytał, czy mi pomóc (nieść rowerek). "Nie.  Chcę, żeby on go wziął". Muszę przecież twarda być, a  nie miętka.... Z Lulu jest tak, że jak tylko mam chwilę słabości i się ugnę lekko, on zaraz zwala mnie z nóg jak bejsbolista, siada okrakiem na mojej klacie i zrywa koronę z głowy (taka metafora...poniosło mnie...chodzi o to, że wykorzystuje tą słabość.). Jestem mamą dwóch chłopaków i wizja dwóch rozbestwionych i pyskujących nastolatków wisi nad moją głową jak czarna chmura. Muszę sobie jakoś z nim radzić, więc nie mogę sobie dać wejść na głowę. Okropne to jest jak człowiek ledwo co wlecze nogi za sobą, głowa go boli, niewyspany jest, chciałby paść na ziemię i się nie podnosić, a musi, niczym sierżant, udawać, że rządzi i trzyma w ryzach cału pułk.

"Daj, jeszcze ci trochę makijaż poprawię i będziesz gotowa,
żeby odprowadzić  dzieci do szkoły..."

A z miłych rzeczy-robię dla Dudu album/pamiętnik z dzieciństwa, żeby miał co oglądać jak już duży będzie. Nieskromnie powiem, że pięknie to wyszło. Wyciągnęłam też stary album Lulu i też go przyozdabiam, bo się  jakis taki skromny i szaro-bury wydawał w porównianiu z Dudusiowym. Żeby mu żal nie było...

                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz