wtorek, 20 listopada 2012

Mieć czy być?

Przerażają mnie ludzie, dla których jedyną miarą sukcesu w życiu jest ilość nagromadzonych dóbr materialnych. Ja nie mówię, że wszyscy musimy prowadzić żywot tak skromny jak św. Franciszek, lub że niczym Amisze mamy gardzić wszystkimi współczesnymi dobrami i wieczory spędzać przy ogarku świecy cerując skarpetki dzieciom. Ja też czasem łapię się na kupowaniu kolejnego sweterka dla Dudusia, a potem idę do domu i stwierdzam, że w ogóle go nie potrzebuję, bo już mam cztery inne. Albo zaglądam do drogerii i kupuję jeszcze jeden cień do oczu, którego później nie używam. Często takie impulsywne zakupy służą jedynie chwilowemu zapełnieniu pustki, jaką czuję. Nudzę się lub mam doła - kupuję pierdołę, która na chwilę poprawia mi humor, ale po dwóch minutach pustka wraca. Bo tak naprawdę spełnienie możemy tylko osiągnąć poprzez kontakt  z innym człowiekiem. Tylko drugi człowiek może dać nam szczęście. Uśmiech moich dzieci, rozmowa z przyjaciółką lub siostrą, sesja przytulania z moim mężczyzną, spacer po lesie lub dobry obiad z naszymi znajomymi - to są moje prawdziwe metody na dobry humor. I pragnę, aby moje dzieci także chciały bardziej "być" niż "mieć". I żeby bardziej od wypasionej zabawki i najnowszej gry komputerowej ceniły sobie rodzinny spacer lub wspólne czytanie książeczki.

Idą święta i znów czeka nas seria pytań "co kupić dzieciom?, "czego dzieci potrzebują?", a moje dzieci już naprawdę wszystko mają. Jeśli ktoś chce im coś zaoferować w te święta, to niech to będzie wspólna zabawa lub wyprawa w jakieś fajne miejsce.

Przekonałam już wszystkich o tym, że trzeba wyzbyć się materializmu? Tak? To jak ktoś ma na zbyciu mały skromny domek z ogródkiem to ja chętnie przyjmę jako darowiznę ;-P.

A tak na poważnie - polecam dwa artykuły.

                               
Twój spędzony ze mną czas ( i dobra kaszka z mango...) , mamusiu,
znaczy dla mnie więcej niż nowa zabawka :-D!
                                                 

5 komentarzy:

  1. Mnie przeraża coraz bardziej konsumpcyjne podejście do Świąt. Dzieci w mojej szkole piszą listy do Mikołaja, prosząc o: tablety, laptopy, konsole?!Od początku listopada w marketach stoją choinki, a korki wokół centrów handlowych stają się koszmarne. Uwielbiam Święta, ale nie w takim wydaniu, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, za moich czasów to się cały rok czekało, żeby dostać nowe dżinsy pod choinkę, a teraz to by się pewnie większość dzieciaków obraziła, że tak skromnie... (zabrzmiało to jak tekst jakiejś stuletniej babcinki :-)). A listopadowe rozpoczęcie sezonu świątecznego to dla mnie koszmar. Sama pracowałam kiedyś w sklepie i przez prawie 2 miesiące człowiek musiał słuchać kolęd w robocie 8-S. I oglądać tych rozhisteryzowanych ludzi rzucających się na byle co, żeby tylko odhaczyć kolejną osobę na liście z prezentami (i najlepiej,żeby to było po okazyjnej cenie). Jak tu po czymś takim poczuć magię świąt??? Ale myślę, że to od nas, mam, zależy jak będą wyglądały święta naszych rodzin. To my kreujemy tą wspaniałą, prawdziwie świąteczną atmosferę- zapach ciasteczek, piękna choinka etc.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie dlatego mamy w domu co roku rodzinne pieczenie, a potem dekorowanie pierniczków, lepimy aniołki z masy solnej na choinkę...A prezenty staram się kupić już teraz, najlepiej przez internet, bez szaleństwa, żeby już sobie czekały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też 90% prezentów przez net kupuję, żeby nie brać udziału w tym wariatkowie :-). Choć czasem fajnie jest się przejść po mieście jak już się ciemno zrobi i są dekoracje świąteczne (u nas światełka na drzewkach, cały park w centrum miasta jest rozświetlony ). Z Lulu w zeszłym roku robiliśy sobie takie spacery. Nie trzeba nawet do sklepów wchodzić, ani nic kupować. Tylko mi śniegu brakuje... Pozdrawiam :-)

      Usuń