czwartek, 18 października 2012

Ząbkujemy-cd


Zamiast gryzaka-marchewka
                                                                         
Mój bidulek Duduś bardzo się męczy. Ostatniej nocy obudził się i nawet cycuś nie pomagał-Dudu płakusiał i słychać było, że cierpi, jak nidgy dotąd. Z taką żałością, że aż mi się serce krajało. Podobno ból towarzyszący wyrzynaniu się zębów jest jednym z najgorszych bólów w życiu...Biedne maleństwo. Mogę go tylko mocno przytulić. Podaliśmy mu paracetamol w płynie, ale jak przystało na BLW'owca, wszystko wypluł ( "co za świnstwo mi ten tatuś wlewa do buzi strzykawką???" ) Rano już mieliśmy wychodzić do szkoły, dzieciaki były już w kurtkach, ale kiedy włożyłam Dudka do wózka, znów zaczął biadolić i pomyślałam, że oszczędzę mu 40 minutowego spaceru we łzach(20 min w jedną stronę), że teraz muszę go przytulić i już. Zadzwoniłam do kumpla, którego syn chodzi z Lulu do szkoły i zabrał go samochodem.

Dziś Dudu jadł po raz pierwszy budyń. Nie dałam mu tego budyniu (kupny- a więc pewnie miał sporo cukru). Jedliśmy z Lulu, a że Dudu zaczął płakać, wzięłam go na kolana i... wyrwał mi z ręki łyżeczkę. Ale się dziecko rzuciło na słodkie! Zapisałam już sobie na liście zakupów laskę wanilii i następnym razem zrobię domowy budyniek-taki z minimalną zawartością cukru i może z żółtkiem, żeby był pożywniejszy. Albo jeśli będą w sklepie maliny, to zrobię malinowy. Może nawet cukru nie trzeba będzie dodawać.

Kiedy Duduś tak dziś płakał, postanowiłam spróbować noszenia w chuście. Chustę dostałam od siostry, która sama swoją córeczkę nosiła przez przeszło 2 lata. Noszenie z przodu mamy już opanowane. Noszę Dudka sporadycznie, bo jednak bolą mnie plecy od noszenia tego mojego 8 kilowego klocka (ostatni raz na spacerze po lesie-bo przecież nie będę się przedzierać przez zarośla z wózkiem). Ale dziś chciałam wypróbować noszenie na plecach, żeby móc posprzątać. Zobaczyłam 2 filmy na youtube, przeczytałam instrukcję i jakoś się udało (choć bałam się, że wrzeszczącego i miotającego się Dudka upuszczę). Wymyłam naczynia i już trochę zaczęłam czuć plecy, a do tego nie byłam pewna, czy dobrze zawiązałam chustę (jeszcze by Dudkowi nogi zdrętwiały od mojego wiązania-siostra musi sprawdzić, czy dobrze wszystko robię...), więc po 15 minutach dałam sobie spokój. Może jutro znowu spróbujemy.
                       
Dudoplecaczek
                                             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz